7/10/2013

Jak dobrze mi się tak od wszystkiego odciąć. Zupełnie nie myśleć o tym co się teraz dzieje tam, daleko za mną. Odpoczynek od tych twarzy, od wszystkich dramatów, które z mojej teraźniejszej perspektywy są tak denne. Jak dobrze opierdalać się cały dzień. Spać do oporu, jeździć na bajgle do miasta, znajdywać nowe ciuchy w przepastnej szafie siostry i hang outować wieczorem z braćmi. Wcale nie myślę, nie zastanawiam się. Odpoczywam. I ja, i moja wątroba. Nie wiem co przyniosą późniejsze dni wakacji, ale chyba nawet się specjalnie nad tym nie zastanawiam, nie chcę. Mam ochotę po prostu cieszyć się taką prostotą (bogatą prostotą) i relaksować dwa cztery na siedem. Potem znowu spakuję swoją walizkę i wrócę na stare śmieci, ale jak to zwykle bywa, nie mam najmniejszej ochoty na to. Ogarnia mnie takie ogóle rozpierdolenie od środka, a jednocześnie wiem, że jak ich wszystkich zobaczę to pojmę jak bardzo się za nimi stęskniłam. Werido. A teraz film, chat z P i jutro szykujemy się na rozpierdol robiąc ciasto marchewkowe z Augustynem. Przez chwile jestem znowu małą Olgą, która spędza swoje małe wakacje w wielkim świecie. Miss that.


jestem jebaną mistrzynią pingla frajerzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz